Wlasnie mam problem z moim najwiekszym kumpem.. nazwalismy to umownie alienacja. W sumie ostatnio mi bardzo pomogl min.tym ze byl ale jakos czuje ze mi ucieka..ze jest a jakby go nie bylo.. wiem ze nigdy mi nie odmowi ale czasem potrzebuje inicjatywy, zey on cos zaproponowal, zebym poczul ze mu tez zalezy na przyjazni.. on wie i ja wiem ze jestesmy dla siebie prawie jak bracia ale ostatnio nie jestesmy w szeregu w jakim powinnismy byc. Finlandia i wsciekle psy stracily dla nas to cos.. tak samo jak ryneczek i galeria, parowki i pepsi.. wszystko stracilo swoja "moc". A wyjazd.. jedzie z fer i Istria.. mi i Celi nie zaproponowal nic. Troszke dziwne ze osoby z internetu sa wyzej niz te ktore naprawde sa jego przyjaciolmi. Powiada ze jest wedrowcem ale przeciez zloty, wixy.. wszytsko sie to dzieje wsrod ludzi.. ile razy ostatnio zaproponuje cos to odmawia. Zawsze powtarzalem ze 1-2 dni przed i jestem zawsze do jego dyspozycji. Ani Aga, szkola, praca - nic nie jest wstanie "zarezerwowac" mi czasu ktory moge z nim spedzic.. piwo, knajpy, balety - temat zamkniety. Juz nie proponuje bo i tak odmawia. A sylwester proponowalem mu 3 razy za kazdym razem mial jakies "ale":
1) bo nie bylo jego znajomych i z moimi nie pojedzie
2) bo 55 zlotych to za duzo (trzeba dodac wodke i zarcie)
3) bo zarezerwowal sobie czas juz u szwagra..
wiem ze to sa dobre powody ale 3 razy? "Przecież ja wam nie robię wyrzutów, że każde z nas spędzało sylwka gdzie indziej.." tak napisal na blogu.. ehhh a flaszki do wypicia z sylwestra stoja dalej... BSNT!